Najpierw nagłaśnia się sprawę piractwa internetowego i przez kilka lat prowadzi kampanię mającą na celu uświadamianie potrzeby przestrzegania prawa autorskiego. A potem co się robi? A potem to już prawdziwa poezja…
Problem w głównej mierze polega na tym, że producenci oprogramowania, artyści i kto tam jeszcze, tracą ze względu na łatwość dzielenia się plikami w Internecie. W chwili obecnej odszukanie oraz ściągnięcie programu do obróbki grafiki lub jakiegoś zaawansowanego sekwencera muzycznego o wartości kilku tysięcy złotych, trwa DOSŁOWNIE (w zależności od prędkości łącza) około 5 minut.
Dlaczego jest to możliwe? Przede wszystkim dlatego ponieważ istnieją w Internecie ogromne tzw. składnice plików, czyli miejsca w których internauci umieszczają swoje pliki a następnie dzielą się linkami do nich. Na chwilę obecną jest to około pięciu najpopularniejszych składnic w których, jak można szacować z dużym prawdopodobieństwem przeglądając fora warezowe, znajduje się około 80% całego newralgicznego „stuffu”, czyli filmów, muzyki, oprogramowania itd.
Dlaczego składnice plików stały się tak popularne?
Powodów jest kilka. Przede wszystkim wygoda. W czasach np. emula, czyli wymiany plików p2p (komputer-komputer) do wymiany plików niezbędne było oprogramowanie które z kolei można było w łatwy sposób filtrować, np. administrując siecią. Oczywiście sposobów na ominięcie takich filtrów istniało dużo, nie mniej jednak zawsze stanowiło to pewną trudność a raczej niewygodę dla użytkownika Internetu i wymagało jakiejś tam minimalnej wiedzy. Do tego prędkość pobierania plików poprzez p2p była stosunkowo niewielka.
Wówczas pojawiły się składnice plików a wraz z nimi miejsca dzielenia się linkami, czyli tzw. fora warezowe. Główną zaletą tego rozwiązania było to, że transfer pliku ze składnicy odbywał się poprzez przeglądarkę internetową na porcie 80, więc w praktyce nie można było zablokować tego programu, bo tym samym użytkownik straciłby możliwość przeglądania stron WWW. Można było oczywiście wprowadzić filtrowanie stron (czyli składnic plików) przed administratorów sieci, ograniczenia transferu i inne podobne rzeczy, ale w miarę rozwoju Internetu stało się to po prostu nie opłacalne, ponieważ providerzy zaczęli konkurować między sobą prędkością łącza, coraz to mniejszymi ograniczeniami transferu itd. W końcu od około 2 lat nie stosuje się już żadnych ograniczeń pobierania danych a prędkości łącz za przyzwoitą cenę sięgnęły 10 Mbit. To w praktyce oznacza, że ściągnięcie filmu w jakości HD trwa zaledwie kilka minut, nie wspominając o muzyce lub oprogramowaniu których pobranie zajmuje sekundy.
Zaczęło się wielkie uploadowanie.
Dzięki temu w ciągu kilku lat zgromadzono na składnicach plików setki petabajtów danych. Ale jak tego dokonano? Jak zachęcono ludzi do uploadowania plików na kilka serwerów? Pieniędzmi. Otóż uploaderzy zarabiali pieniądze na umieszczaniu plików na wybranych serwerach a dokładniej rzecz ujmując zarabiali na transferze plików uploadowanych przez siebie a pobieranych przez innych użytkowników. To z kolei niemal automatycznie spowodowało promocję linków na forach warezowych, wyłącznie do serwerów które płaciły uploaderom za transfer. Mówiąc inaczej uploaderzy zamieszczali linki do uploadowanych przez siebie plików aby inni mogli je pobierać i tym samym generować transfer który przynosił uploaderowi zarobek. I to nie mały! Trwało eldorado.
Aż przyszła SOPA z PIPĄ
I w ciągu kilku godzin zamknięto megaupload (jedną ze składnic) wyrzucając przy okazji na pierwsze strony gazet okrąglutką buzię właściciela i twórcy tej składnicy, robiąc z niego przestępcę największego. Taką ładną okrąglutką buzię łatwo wskazać nawet z zamkniętymi oczami i nazwać go wrogiem, public enemy numer one. To podziałało i w ciągu następnych kilku godzin przestają działać kolejne wielkie składnice plików.
W ciągu kilku godzin z sieci zniknęły petabajty skrzętnie uploadowanych przez kilka lat danych. Internauci stracili możliwość pobierania darmowych filmów, muzyki i programów.
Co dalej?
Scenariuszy jest kilka. Najprawdopodobniej zacznie się eldorado dla wszelakiego rodzaju usług VPN, ale nie będę o tym teraz pisał. Przede wszystkim powstaną te same składnice, ale w Chinach oraz Indiach. Niestety zanim zapełnią się one danymi minie znowu kilka lat...
Jestem pod wrażeniem, dzięki. Wiedza którą zdobyłem tutaj nie zmienia jednak mojego sposobu widzenia problemu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
piractwo to jedna z najlepszych form reklamy, a firmy i tak muszą kupić legalne oprogramowanie. Oczywiście, gdyby nie piractwo, nie wiedzieli by, że taki program istnieje i do druku dostawalibyśmy drogi shit wciskany przez korporacje, w zestawie z naświetlarką do blach
OdpowiedzUsuń2 sprawa, to to, że niektóre programy są tak zabezpieczone, że po prostu nie da się ich uruchomić i trzeba ściągnąć cracka, bo inaczej pieniądze wyrzuciło się w błoto, to się tyczy tytułu fallout 3, który kupiłem zaraz po tym, jak ściągnąłem pirata.
Po przesłuchaniu muzyki TGD i Mate.O na youtube, stwierdziłem, że fajnie by było mieć ich płytę u siebie.
Zresztą gdzie tu logika, gry które udostępnia się za darmo, zarabiają miliony, ONE DOBROWOLNIE DOPUSZCZAJĄ DO DARMOWEGO KOPIOWANIA TREŚCI, a ludzie MIMO TO KUPUJĄ I DAJĄ IM PIENIĄDZE!!!!!
Jeśli nie będę miał dostępu do piratów, to nie będę miał potrzeby korzystania z komputera, tym samym nie będę miał potrzeby kupowania nowych części, więc straci na tym dostawca komputerów, a za nim zaraz stracą ludzie, których gry zostały spiracone, bo nie będę wiedział o tym, że takie gry istnieją. Tak samo z muzyką, kota w worku się nie kupuje, a jak jedynym źródłem muzyki będzie radio, to nikt nie będzie sobie głowy zawracał kupowaniem płyt. Wiele osób nie dowie się, że one istnieją.
kurde trochę myślenia, mózgu, polecam czasem, tak rekreacyjnie użyć głowy.
zresztą wydaje miesięcznie 200zł na gry a i tak korzystam z piratów, więc kto tu traci??? Jak mnie zajumają za piracenie, to stracą 1200zł na rok. Genialne =_='
OdpowiedzUsuń@misiek,
OdpowiedzUsuńMasz bardzo dużo racji w tym co napisałeś.
Jednak komuś zależy na tym aby ludzie mimo wszystko nie ściągali softu, gier, muzyki i filmów z sieci. Komu na tym zależy? Rządom? Bzdura. To korporacje wywierają nacisk na rząd aby zrobił coś w ich interesie. Dlaczego wywierają nacisk?
Bo tracą, ale nigdy się do tego nie przyznają otwarcie, bo wyszliby na frajerów. A oni nimi nie są.
"Po owocach ich poznacie" - jak mówi cytat. Tymi owocami są właśnie ustawy takie jak ACTA, PIPA, SOPA i jak je tam zwał. To wszystko ma tylko jedno na celu- ograniczyć swobodny i ŁATWY dostęp do oprogramowania, gier, muzyki i filmów- czyli jednym słowem do rozrywki, którą obecnie ludzie mają w internecie za darmo na wyciągnięcie ręki. Oni mają za tę rozrywkę ZAPŁACIĆ a nie wejść na forum warezowe i ściągnąć sobie co tylko chcą w kilka minut.
Inna sprawa jest taka, że producenci chcą na tym dodatkowo zarobić puszczając na rynek "shit" który normalnie ciężko byłoby sprzedać gdyby nie "piractwo" które jest też wielkim "testem/recenzją", co dałeś do zrozumienia w swoim komentarzu.
Te PIPY, SOPY i inne pizdrygi są WSZYSTKIM na rękę. Każdy na tym coś ugra. Oprócz "zwykłych ludzi" oczywiście...
Niestety o "zwykłych ludziach" w dzisiejszym świecie nikt nie myśli i w tym tkwi problem. Zastanawiam się nad tym jak będzie wyglądał Polski internet po podpisaniu ACTA, pożyjemy, zobaczymy. Moim zdaniem Polskie organy ścigania są na tyle nieudolne, że egzekwowanie prawa zapisanego w ACTA i tak będzie znikome, a przynajmniej miejmy taką nadzieję ...
OdpowiedzUsuńpunkt-widzenia24.blogspot.com
@Aneta Wróbel
OdpowiedzUsuńNieudolność Polskich Organów Ścigania nie jest problemem związanym z ACTA. Problemem jest coś innego.
ACTA to prawo dające nieprawdopodobne korzyści dużym korporacjom i zostało CELOWO stworzone jako oferujące szeroki wachlarz do interpretacji zawartych w nim przepisów. To z kolei spowodowało ogromne zainteresowanie ACTA przez Rządy poszczególnych państw aby pod pozorem walki z piractwem uzyskać kolejne narzędzie powiększające supremacje nad obywatelami.
Mówiąc inaczej, korporacje i Rządy są bardzo zainteresowane wprowadzeniem ACTA.
Niektóre argumenty przeciwników acta itp. są dla mnie niezrozumiałe, praktycznie każdy odpłatny program posiada swoje demko lub ograniczoną czasowo wersję - 30 dni. 30 dni to dość by zaznajomić się z danym programem, ocenić czy warto go kupować. Jeżeli ktoś płaci kilka tysięcy zł za soft, to nie robi tego bo hobbystycznie wieczorami robi gify dla ludzi, tylko że pracuje, zarabia na bazie tego programu. Dziwi mnie inna rzecz, - ludzie ściągają film żeby sprawdzić czy jest spoko, a następnie idą do kina. Kto w to wierzy? Ja nie wierzę, z czego to wynika, a no z tego, że oferta kin się w miare szybko zmienia, w ciągu 2 miesięcy dany film może zniknąć (jak nie szybciej). Znając cały film, łącznie z zakończeniem, po co iść do tego kina? Podziwiać coś co się już doskonale zna? Chyba tylko o to chodzi. Prawda jest taka, że większości filmów to chłam, ponieważ filmy rzadko kiedy są robione pod konkretną grupę ludzi, film średnio dla każdego, produkt finalny to film średni. To samo tyczy się gier, ile trzeba godzin spędzić przed monitorem by oszacować czy warto kupić daną pozycję...
OdpowiedzUsuńZarobki są u nas zbyt małe by pozwolić sobie na kupno za 40zł płytki dvd z średnim filmem... Boli mnie również w muzyce to, że wraz z nabyciem utworu nie mamy prawa do publicznego odtwarzania - jak mają pracować dje, gdzie mogą się zaopatrywać? Jest mało sklepów, które oferują taką możliwość. Narazie nie widzę szans by płacić 10zł za fajniejszy kawałek, którego nigdzie nie można zagrać. Dla anglika 2 euro to nic...