Najlepsze Blogi

sobota, 28 lipca 2012

Sistars powraca. Czy udźwigną muzę?

10 sierpnia 2012 na festiwalu Gdańsk Dźwiga Muzę odbędzie się pierwszy oficjalny koncert Sistars od chwili zawieszenia działalności w 2006 roku. 6 lat przerwy to sporo czasu…


Gościnny występ na OWF 2011 był rzeczywiście dużym sukcesem, i to bez kreacji medialnej. Ten, kto miał okazję być na tym koncercie poczuł świetną atmosferę której nie są w stanie oddać żadne filmiki z YT. Słowem zagrało wszystko, bardzo dobre nagłośnienie, oprawa sceniczna, publiczność która wiedziała po co tam przyszła, jak i sam zespół.

Świeżość.

Podczas koncertu na OWF do trzonu zespołu dołączyło 3 nowych muzyków:
Gitarzysta – Maciej Mąka, bardzo utalentowany muzyk, laureat konkursów gitarowych, znany ze współpracy z wieloma artystami jazzowymi.
Perkusista – Grzegorz Dziamka, znany ze składu Afromental i współpracy z Agnieszką Chylińską
Stojący za kontrolerem Abletonu, znany min. z DustPlastic – Piotr Pacak.



Łyżka dziegciu.

Trzon zespołu, czyli Natalia, Paulina, Bartek i Marek to osoby które mimo przerwy, nadal czerpią ogromną przyjemność ze wspólnego grania, co dało się wyczuć podczas jubileuszowego koncertu na OWF oraz próbie przed festiwalem, zarejestrowanej w domu Pauliny Przybysz przez Floriana Malaka.
Niestety pomimo tych wspaniałości musimy pamiętać o powodach z jakich zespół zawiesił swoją działalność, a te niestety z punktu widzenia artystów są niebagatelne.
Po wydaniu 2 i pół płyty, muzycy mieli siebie nawzajem serdecznie dość. Nastąpiło „przesistarsowanie” czyli zmęczenie materiału tak charakterystyczne dla młodych zespołów których muzycy, trybem artystycznego życia są na siebie codziennie skazani. Przez dwa lata poprzedzające rozpad, Sistars zagrało ponad 500 koncertów -  grali wszędzie tam gdzie ich zapraszano, objechali całą Polskę, do tego duże festiwale, media, nagrody, ciągły wyścig z czasem, ogromne pragnienie zdobycia sukcesu i, nie bójmy się tego powiedzieć, również chęć finansowej gratyfikacji tej ciężkiej pracy. Ale to był dopiero początek schodów.

Sistars boleśnie przekonał się o istnieniu pewnego betonu. W czasie ich świetności wielu ludzi z branży podkreślało, że ten zespół jest „za dobry”. Dzisiaj z perspektywy czasu bez trudu można zauważyć, że Sistars wyprzedziło gusta masowego odbiorcy o kilka lat. Zespół zaserwował polskim odbiorcom muzykę stojącą na tak wysokim artystycznym poziomie, że młodzież nie była w stanie tego przyjąć i nie miał kto tego kupić. Ich muzyka, chociaż dostrzegana i wyróżniana przez branżę, niestety trafiała na bardzo wąski grunt społeczny. Dla zespołu mającego wysokie aspiracje to fatalny układ – stąd potrzeba dotarcia do szerszej grupy odbiorców posunęła członków Sistars to konszachtów z branżą polskiego „joł”. Niestety pasowali do siebie jak pięść do nosa – promocja Tedeusza przyobleczonego złotymi łańcuchami nijak pasowała do kunsztu Sistars. To była przepaść, to nie mogło się udać, gdyż Sistars musiałby zejść na poziom którego żadna z osób w tym zespole nie byłaby w stanie zaakceptować, lub „joł” musiałby wejść o szczebel wyżej w rozwoju – co chyba byłoby jeszcze trudniejsze, aby nie być posądzonym o „komerchę” przez twardy elektorat wielkomiejskich sypialni, leczących swoje kompleksy nihilistycznym okładem tekstów o proletariackich tęsknotach.

Hangin’ around.

Przyszły czas okazał się jeszcze bardziej zabójczy. W 2004 roku nasza Rzeczpospolita weszła do UE a wraz z tym pierwszy raz od początku lat 80-tych wyssało z Polski około 2 milionów „młodych zdolnych”. Wielu z nich na stałe. To był target odbiorców Sistars, który wraz z opuszczeniem kraju, porzucił również swoje zainteresowanie rodzimymi artystami. Rosła popularność twórczości o „dupuach i biedzie”, gasły wysokojakościowe projekty muzyczne rockowe i jazzowe, a wśród nich Sistars. Twarda rzeczywistość tamtego czasu nie pozostawiła złudzeń naszej czwórce – tak dłużej już się nie da – zaczęły się nieporozumienia, odpłynęła wena, nastała bezproduktywność artystyczna, a żyć trzeba było… z czegoś.

Zmęczenie i frustracja doprowadziły do zawieszenia działalności. Muzycy spotykali się ze sobą wyłącznie z formalnej potrzeby np. podpisania dokumentów dla zaiks’u lub przy okazji występów w których brali udział jako członkowie swoich projektów. Fakt, że nie mówili sobie nawet „cześć” i nie utrzymywali ze sobą kontaktu po tak intensywnej wspólnej twórczości, świadczy o zmęczeniu, ale również o niespełnionych ambicjach jakie pokładali w sistarsowym projekcie.

Było co było?

Czy podczas tej kilkuletniej przerwy na tyle zmienił (poszerzył) się gust muzyczny młodej generacji polskich odbiorców? Czy Sistars dojrzało nie tylko muzycznie? Zarówno Natalia jak i Paulina są osobami bardziej dojrzałymi – każda z nich urodziła dwójkę dzieci i prowadzą tryb życia wymagający większej odpowiedzialności. Nie da się już wyłącznie skupić na sobie a przez to ambicja już tak nie żre, co może być korzystne dla zespołu ponieważ chwila wspólnego grania i występu staje się momentem tylko dla siebie i  tym samym czymś bardzo cennym dla każdego z nich z osobna – o to warto dbać i to szanować.


Jeżeli potraktują Sistars jako model działalności wyłącznie komercyjnej, skupią się na konkretnym targacie odbiorców olewając chęć dotarcia do większości (grając np. w wybranych miejscach i dla wybranej publiki), do tego zachowując systematyczność i trzymając się ustalonego planu działania – ma to szansę odnieść sukces. Jednak dla człowieka o duszy artysty są to bardzo trudne sprawy – ludzie z branży doskonale to rozumieją – krążą legendy o tym jak twórca zobligowany cyrografem kontraktu, olewał wszystko „bo tak” i koniec. Nic nie dla się tu przewidzieć z całą pewnością i ustalić konkretnie – taka specyfika tej branży.

Historia Pewnej Płyty - SISTARS 

Inspirations…

Czerpanie przyjemności ze wspólnego grania tego, co już skomponowane, a praca twórcza – to zupełnie dwie różne rzeczy. Czy Sistars podoła twórczości? To pozostaje pytaniem otwartym. Głód wspólnego grania i sukcesu jest w nich wielki – trans Natalii podczas występu na OWF najlepiej o tym świadczy. Była dominującą postacią na scenie, bardzo naturalną i nawet dosłownie nie miała nic do ukrycia. Poczuła „flow” masowej publiczności a słowa: „Can you let my throat to let go all the pain now” nabrały w tamtym momencie szczególnego znaczenia.

Koszmar Edyty.

Nie zawsze powrót po latach się udaje, o czym świadczy chociażby przykład Edyty Bartosiewicz której artystyczna historia powinna być lampką kontrolną przed przesterowaniem artystyczną ambicją i jednocześnie przestrogą aby pamiętać o powodach dla których powiedziało się w pewnym momencie stop – one są ważne i pozwalają w przyszłości zachować dystans do tego co się robi, aby nie popełnić drugi raz tego samych błędów i nie chcieć zbyt wiele zbyt szybko.

Życzę Sistars z całego serca sukcesu twórczości. Cholernie ich brakowało na polskiej scenie. Ich obecność jest powiewem świeżości, wypełnieniem muzycznej niszy, twórczości stojącej na bardzo wysokim poziomie artystycznym, sporej dawki pozytywnej energii, pozytywnych tekstów, naturalności, kunsztu i spełnienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz