Kilka lat temu będąc w UK dorabiałem sobie w firmie wysyłkowej zajmującej się sprzedażą części motocyklowych. Pracowało nas tam 10 osób: 5 Polaków, 1 Słowak, 2 Hindusów, 1 Somalijczyk i niepełnosprawny umysłowo Angol.
Robota była maksymalnie prosta- znaleźć cześć na magazynie, odpowiednio zapakować, wydrukować nalepki (kody i inne pierdoły) i przygotować do wysyłki. Po 3 dniach w robocie nasłuchałem się już tyle o przejebanym szefie i jego wiernym psie superwajzerze, że poczułem się jak na robotach przymusowych w III Rzeszy gdzie esesman chodzi z pejczem i pogania biednych ludzi.
Po kilku następnych dniach byłem świadkiem takiego zdarzenia: do kumpla podszedł superwajzer i zapytał go czy się dobrze czuje. Uśmiechnąłem się pod nosem bo wiadomo, że zaraz będzie scena. Kumpel zdenerwowany odpowiedział, że tak, dobrze się czuje na co angol pokazał mu ramkę namalowaną na pudełku i zapytał czy kumpel jej nie widzi naklejając kody krzywo i poza ramką. Każdy z nas przygotowywał około 40 paczek przez godzinę i faktycznie nie było czasu pieprzyć się z prosto przyklejoną naklejką, dlatego rozumiałem zdenerwowanie kumpla. Ja kleiłem prosto bo tak mi kazali (z resztą inni też) Wiecie co się stało potem? Kiedy kierownik poszedł do biura kumpel ostentacyjnie zaczął się bulwersować jak to przejebane jest za te 6 funtów, jak się do wszystkiego dopierdalają i w ogóle syf. Podczas przerwy zaczął jęczeć, że ma już dość tej roboty dla jełopa i że uwzięli się na niego i mają pretensje nawet o krzywo przyklejoną naklejkę. Zaczął przyklejać te naklejki w końcu prosto, ale jedną na kilkadziesiąt przyklejał SPECJALNIE krzywo śmiejąc się przy tym, że mogą mu "skoczyć"
To były moje początki pracy w GB i nie rozumiałem wówczas, że to duma i buta zwana w Polsce pieszczotliwie "ułańską fantazją" robiła z niego idiotę. Nie potrafił zrozumieć (albo nie chciał) że to tylko zwykła robota i jeśli ktoś czegoś od niego wymaga to musi to zrobić, albo może sobie odejść bez żadnych konsekwencji (najwyżej straci tygodniówkę) Później się dowiedziałem, że naklejki z kodami i innymi pierdołami musiały się znajdować w tych miejscach które określały ramki na pudełkach, ponieważ firma kurierska miała takie wymagania gdyż ich sortownia paczek była całkowicie zautomatyzowana i źle przyklejony kod zwiększał prawdopodobieństwo odrzucenia paczki na sortowni co z kolei musiało zostać skorygowane ręcznie przez pracownika owej sortowni i w konsekwencji szef naszej firmy miał potem telefony z firmy kurierskiej z zapytaniami dlaczego inni przyklejają prosto naklejki.
Zrozumiałem, że ten gość po prostu nie umiał inaczej robić, musiał partolić bo się źle czuł kiedy tego nie robił. Partactwo jednak NIE wynikało z tego, że manualnie nie potrafił zrobić tego czy owego, ale z tego, że NIE CHCIAŁ robić dobrze zarabiając 3x więcej niż w Polsce. Niestety, to nie jest wyłącznie kwestia pieniędzy, czego ja osobiście wcześniej nie rozumiałem.
Bardzo udana obserwacja. Taka już nasza, ale nie moja (choć jestem Polakiem) cecha narodowa.
OdpowiedzUsuńNie ma co komentować.
Wszystko spoko, ladnie, zwiezle i na temat. Ale, wytlumacz mi, jaki miales w tym cel, aby we wstepie pisac z wielkiej litery Slowak i Somalijczyk, a Polak, Hindus i Anglik z malej? Gdybys robi podobne bledy w tekscie ponizej, to zrozumialbym, ze nie przywiazujesz to tego aspektu wielkiej wagi, a tak mi sie cos wydaje, ze wartosciowujesz poszczegolne osoby ze wzgledu na narodowosc, cos jest dosyc powszechne w naszym polskim pierdzidolku. Jesli taka jest prawda, to sam nie jestes lepszy od wyzej wystepujacego bohatera Twojej opowiastki.
OdpowiedzUsuń@Voyshick
OdpowiedzUsuńNie nie, absolutnie nie ma w tym żadnego podświadomego wartościowania narodowości. Nic z tych rzeczy. Sam się ubawiłem jak przeczytałem to na co zwróciłeś uwagę, bo nie mam zielonego pojęcia jak to się stało, że akurat Słowak i Somalijczyk wyszedł z dużej a pozostałe z małej. Być może dlatego, że tekst pisałem w wordzie a ten nie podkreśla wyrazów jeżeli są poprzedzone cyframi. Ale to już sam szukam jakiegoś usprawiedliwienia bo nie wiem dlaczego tak wyszło. Najpewniej po prostu dlatego, że tekst piszę zawsze "na szybko" i jak widzę, żę word nie wywala podkreśleń to jest ok ;)
Oczywiście już poprawione. I jeszcze raz- nie miało to na celu ABSOLUTNIE żadnego wartościowania. Absolutnie! Po prostu błąd ortograficzny.
No wlasnie, cos mi nie pasowalo, piszesz chlopie ciekawie i z sensem a tu takie cos... :) Generalnie, mnie takie duperele nigdy mnie nie interesowaly, ale jakos wlasnie w owym miejscu i czasie, wpadajac tu internetowym rykoszetem, niechcacy mnie poruszylo. Wiesz, w swoim zyciorysie sam mam podobne historie zwiazane z praca w Londynie. Imajac sie roznych zajec, mialem w tym miescie "przyjemnosc" i doswiadczenie pracowac z roznymi osobami. Takze na budowach, wliczajac w to przypadki wspolpracy z Polakami o pokroju przez Ciebie przedstawionym. Rzeczywiscie, mialem ta "przyjemnosc" doswiadczyc takowe "charaktiery". Bylo to juz dobre ponad 10 lat temu, a jednak pamietam jak dzis: roszczeniowa postawa i "laska" kladziona na wszystko, przy calkowitym braku kwalifikacji. W miedzyczasie to juz piaty kraj zamieszkuje i chociaz nie robie od dawna na budowach (to byl tylko uczelniano miedzysemestralny epizod)a raczej przeciwnie, bardziej uzywam sily umyslu do pracy niz sily moich miesni, denerwuje mnie typowo polski brak szacunku dla drugiego rodaka (oraz bardziej bezposrednio mowiac, raczej brak szacunku wobec drugiego czlowieka). Ale ok, zrozumielismy sie (sorry tylko za moje zdania wielokrotnie zlozone-polonista to ja raczej nigdy nie bylem, a teraz na co dzien raczej po polsku tez nie rozmawiam :)). Tylko jeszcze dostalo Ci sie ode mnie w komentarzu odnosnie Twojego wpisu: "Rodacy, na litość boską, co się z Wami dzieje?". Dlaczego nie stanales w obronie pana kasjera? Gdybym byl tego swiadkiem (i nie mowie tego dlatego, bo siedze wygonie w fotelu popijajac wino), to poruszylbym cala okolice, wliczajac w to Policje, aby stanac w obronie tej osoby. A tak, zachowales sie tak samo jak tlum obojetnych kupujacych. Niebudujaca wcale postawa, bynajmniej, aby nie opisywac takiej historii innym. Parafrazowalbym, "rodaku, na litosc boska, co sie z Toba stalo?" :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń@Voyshick
OdpowiedzUsuńTzn ja nie zareagowałem z kilku powodów, ale chyba podstawowym była świadomość jak się postępuje w takiej sytuacji. Wiem jak to działa, bo kiedyś miałem "przyjemność" wykonywać pracę która wiązała się z obsługą klienta i nie raz zdarzało się nam trafić na wariatów. Wyglądało to tak, że na początku kiedy było szkolenie odnośnie postępowania z klientem, kierownik powiedział "prosto z mostu"- żeby nie wiadomo co się działo, klient ma mieć poczucie, że to on jest górą a potem za wszelką cenę natychmiast wzywać przełożonego. Przełożony bierze wówczas na siebie ciężar "obsługi" klienta. Za głowę się łapałem do czego potrafią się posunąć kierownicy działów aby "zadowolić" krewkiego klienta. Pewno to nie jest reguła, bo są też kasjerzy/sprzedawcy którzy sami powodują sytuacje konfliktowe, ale w większości przypadków kończy się to dla pracownika dobrze, bo i przełożeni też wiedzą jak jest. Klient pisze sobie zażalenia i co tam tylko chce a potem ląduje to w koszu. Fakt, że to co przeżyje kasjer czy sprzedawca to jego, ale on dobrze wie jak to wygląda "od kuchni". Nie można powiedzieć klientowi "nie", nie wolno się "stawiać", nie wolno reagować emocjonalnie. Jeżeli klient obraża, wówczas trzeba milczeć. W firmie w której pracowałem była jeszcze premia za takie sytuacje które zostały załatwione prawidłowo, ale nie będę ukrywał, była to tylko symboliczna sprawa, głównie rabat na jakiś sprzęt aby pracownik się lepiej poczuł.
Mówiąc krótko- wie jak to wygląda od kuchni i ja patrzyłem na tego idiotę z tej perspektywy. Widziałem jak się stawia i jak wszyscy będą mieć jego pretensje w dupie, choćby się mu wydawało, że załatwił sprawę nie wiadomo jak. Nic nie załatwił a wszystko polegało na tym, aby się go pozbyć jak najszybciej ze sklepu i żeby zechciał do sklepu z powrotem wrócić.
Podobnie jak Voyshick ja również - choć tekst mi się podoba - się przyczepię:
OdpowiedzUsuńcyt: niepełnosprawny umysłowo Angol.
Czyli kto? Obywatel Angoli? Jeśli tak to Angolczyk :)
Nawiasem mówiąc ten sam angol pojawia się również w tekście ale już małą literą pisany.
pozdrawiam
Jakiś koleś złośliwie naklejał krzywo kody. Co ma do tego ułańska fantazja i narodowość?
OdpowiedzUsuń@Anonimowy
Usuń"Jakiś koleś złośliwie naklejał krzywo kody. Co ma do tego ułańska fantazja i narodowość?"
A skąd wiesz, że złośliwie? Jemu się nie chciało zwyczajnie robić, bo jego "duma" mu na to nie pozwalała, bo takim jak on, wszyscy mają wszystko podawać na tacy. Wiecznie niezadowolenie, pretensje do wszystkiego, do polityków itd. Są jak dzieci we mgle. Poczuł taki jeden z drugim zapach potu i że nikt się w tej Anglii nie będzie z nim cackał, to się od razu robić odechciało porządnie. BO JEMU SIĘ NALEŻY. Gówno się mu należy i tyle. Problemy tylko są przez takich wiecznie niezadowolonych polaków.
Co go do wyjazdu wobec tego zmusiło? Pewno dobrobyt. W Anglii zarabiał 3x więcej niż w Polsce, ale dalej było źle. Od razu się włącza kombinatorstwo. O tym jest ten artykuł! O leserach narodowości polskiej żyjących opowieściami o Wielkiej Polsce od morza do morza.