Najlepsze Blogi

środa, 14 grudnia 2011

Kilka słów o in-vitro

Jestem na dzień dzisiejszy przeciwnikiem in vitro w Polsce i postaram się w kilku słowach wyjaśnić dlaczego tak sądzę. Kwestie światopoglądu religijnego nie mają z tym nic wspólnego.  




Mój dobry znajomy od kilku lat prowadzi niewielki samoobsługowy sklep spożywczy i ostatnio przeprowadzał w nim remont. Zamontował min. nową ladę która oprócz atrakcyjniejszego wyglądu posiada półeczki na słodycze i gumy do żucia które to umieszczone są poniżej blatu w taki sposób, że sprzedawca nie widzi ich zawartości. W sklepie jest kilka kamer z których tylko dwie są prawdziwe- te skierowane na kasy a cała reszta to atrapy. Przy okazji pamiętajcie, że im więcej kamer w sklepie i im większe diody się na nich świecą tym bardziej prawdopodobne, że to fake.

Zapytałem owego znajomego, czy nie obawia się naturalnej reakcji ludzi, czyli mówiąc wprost tego, że skoro stwarza im okazję, że kasjerka nie może kontrolować wzrokiem owej półeczki ze słodyczami oraz rąk klienta bo tego zwyczajnie nie widzi, to czy nie obawia się kradzieży? Przecież okazja stanowi najmocniejszy element z trzech składowych kradzieży. Jego odpowiedź mnie zaskoczyła. Powiedział mi, że oczywiście trochę się tego obawia, ale prowadzi już ten sklep kilka lat i 90% ludzi którzy u niego kupują to stali klienci, więc on postanowił dać im pewien "kredyt zaufania", wierząc, że mimo wszystko nie będą kraść, bo jak to określił "to już nie to samo co 20 lat temu".

Pomyślałem sobie, że może ma rację, że w końcu złodzieje sklepowi należą mimo wszystko do marginesu (aczkolwiek kosztownego) i nie można wszystkich klientów z nimi równać. Jego decyzja wydała mi się bardzo dojrzała bo o naiwność jak go znam, raczej bym go nie posądzał.
Ostatnio odwiedziłem jego sklep i przypadkiem zwróciłem uwagę, że nie ma już półeczek ale są za to piękne reklamy słodyczy i lodów. Zapytałem go cóż to się porobiło, że przeniósł słodycze w widoczne miejsce? Odpowiedział, że zrobił to ponieważ kasjerzy mogą usprawiedliwiać słodyczami manko w kasie. Nie chciałem już z nim dyskutować na ten temat ale widać było, że trudno jest mu się przyznać do błędu jaki popełnił i że najprawdopodobniej mówiąc wprost ludzie kradli na potęgę.

Dlaczego piszę o tym przy okazji in vitro? Ponieważ podobnie sprawa może wyglądać i w tej kwestii. Jestem oczywiście za tym, aby pary które nie mogą naturalnie posiadać dzieci, co nie jest wcale taką rzadkością, mogły być szczęśliwe dzięki in vitro, ale dostrzegam również inne niebezpieczeństwo. Posiadanie dziecka jest tak mocnym pragnieniem wielu kobiet iż w niedojrzałym społeczeństwie oraz słabym systemie prawnym, taka metoda zapłodnienia może dać pole do szeregu nadużyć w którym pobieranie kilku embrionów "przy okazji" (co z resztą dzieje się już obecnie) jest chyba najmniejszym problemem. W biednym społeczeństwie jakim bez wątpienia na tle rozwiniętych krajów zachodnich jest Polska, naginanie przepisów przez lekarzy oraz pacjentek może przybrać patologiczne formy. Pragnę zaznaczyć, iż nie uważam, że tak się stanie na pewno ale istnieje spore prawdopodobieństwo iż wiele kobiet będzie sobie dzieci zwyczajnie kupować jak torebki czy szminki a ustanowienie pustych przepisów w czym Polacy są mistrzami, (np. in vitro tylko dla małżeństw) niewiele tutaj zmieni, bo przecież nikt nikogo w związku na siłę do siebie nie przywiąże.

Dodam jeszcze, że niestety ten problem dotyczy przede wszystkim młodych lekkomyślnych kobiet ( i tych starszych z resztą też) u których potrzeba posiadania "dzidziusia" jest tak ogromna, że zrobienie faceta tatusiem nie nastręcza specjalnych problemów. Po co się więc przemęczać się i użerać z jakimiś facetami skoro można pójść do kliniki, zapłacić i mieć swoją własną, upragnioną i wymarzoną dzidzię?
Ktoś powie - "no i co w tym złego? Jak chce to niech ma, w Polsce jest niż demograficzny to im więcej będzie dzieci tym lepiej." To nie tak. Po pierwsze dziecko szybko rośnie i o ile na początku dla wielu kobiet jest słodkim, rozkosznym "maluszkiem" tak z czasem ów maluszek zaczyna mieć swoje potrzeby które są czymś więcej niż tylko wykarmieniem go piersią czy zmianą pampersa. W pewnym momencie w procesie wychowawczym przychodzi czas na rolę ojca a trudno go raczej będzie oczekiwać przy zakupie dzidziusia ze sklepu-kliniki. Po drugie dziecko powinno być świadomym wyborem obojga rodziców a nie tylko chwilowym kaprysem czy wynikiem presji środowiskowej bo trzeba, bo to już czas, bo koleżanka ma, bo lata lecą, bo im starsza tym większe prawdopodobieństwo powikłań, bo możliwe, że będzie niedorozwinięte itd. Tak drodzy Panowie- takie oto ciśnienia działają na młode kobiety i wiele z nich im ulega.

Reasumując - in vitro owszem, ale poprzedzone zrównoważoną i kompetentną dyskusją, obłożone porządnie napisanym prawem oraz powszechnie wprowadzone w Polsce dopiero za kilkanaście lat, kiedy społeczeństwo stanie się bardziej świadome i znacznie powiększy się jego dobrobyt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz