Najlepsze Blogi

sobota, 22 października 2011

Dzieciorób, czyli jak żyć w Wielkiej Brytanii

Przyjechałem do Wielkiej Brytanii w 2005 roku w czasie kiedy zaczynał się największy boom emigracyjny na wyspy. W Polsce nie miałem niczego i jak tysiące innych młodych przybywających tu ludzi, chciałem zwyczajnie zarobić i wrócić do kraju. Miałem nawet sprecyzowane plan- kupić mały samochód dostawczy i zajmować się spedycją. W GB zarabiałem so-so, ale jak na Polskie warunki całkiem nieźle bo na rękę więcej niż oficjalna polska średnia krajowa brutto.


Magdę poznałem jakoś rok po przyjeździe podczas jednej z imprez. Przyjechała z koleżanką ze studiów dorobić sobie w knajpie w czasie wakacji. Jakoś tak się złożyło, że się sobie spodobaliśmy i postanowiła wrócić do GB za rok. Wróciła szybciej i tym razem już na dłużej biorąc dziekankę, bo jak twierdziła trzeba kuć żelazo póki gorące i jeśli jest tutaj praca i możliwość zarobienia kilku groszy, to nie należy lekceważyć takiej szansy gdyż może się nie powtórzyć w przyszłości.

Zamieszkaliśmy razem w wynajętej części domu. Było nas stać nawet na cały, ale nie potrzebowaliśmy aż tyle, chcąc raczej odłożyć jak największej pieniędzy niż wygodnie żyć. Wszystko układało się po naszej myśli do pamiętnego stycznia 2007, kiedy Marta oświadczyła mi, że jest w ciąży. Trochę się tego wszystkiego wystraszyłem, bo owszem chciałem mieć dzieci, ale leżało to raczej w odleglejszej perspektywie. Na początku nie ukrywam, miałem nawet chęć wyprowadzić się w jakiś inny rejon GB i więcej nie zawracać sobie tym głowy. Jednak potem na spokojnie doszedłem do wniosku, że kiedyś i tak musiałoby się to stać i mimo wszystko lepiej jeśli stało się teraz niż na jakimś pieprzonym bezrobociu w Polsce.

Postanowiliśmy na razie nie formalizować naszego związku i nie rezygnować z życia jakie prowadziliśmy. Nie będę się rozpisywał w szczegółach, ale po urodzeniu się dziecka wynajęliśmy samodzielne mieszkanie i…. zainteresowaliśmy się benefitami. Przebiegnę teraz szybko i powiem, że obecnie w drodze mam trzecie dziecko i ani ja ani Magda nie pracujemy a miasto przydzieliło nam 3 pokojowe mieszkanie socjalne. Dostajemy zasiłek w takiej wysokości, że możemy spokojnie wspólnie wyżyć a dzieci mają zapewnione godne warunki.

Zabawne jest to, że stało się to naszym sposobem na życie a gdybym nawet chciał pójść do pracy, to wówczas nie wbiegając w szczegóły, stracilibyśmy znaczną część zasiłku i rachunek wychodzi na to, że zatrudnienie po prostu się nam nie opłaci. A jeszcze zabawniejsze jest to, iż jest to sposób promowany przez Państwo jej Królewskiej Mości. Powiecie teraz, że każdy by tak potrafił jak my? Nic bardziej mylnego- takich jak my par nie jest wcale dużo. Owszem, jest sporo Polaków biorących „zasiłek na dziecko” (w skrócie), ale osób traktujących to jako źródło utrzymania jest niewielu- oprócz małżeństw muzułmańskich. One już dawno zrozumiały to, do czego myśmy doszli teraz. Zauważyłem również, że wbrew panującej powszechnie opinii o zmniejszaniu czy zabieraniu zasiłków, dzieje się coś zupełnie odwrotnego. Uważam, że Rząd Brytyjski znalazł sposób na walkę z niżem demograficznym i jeśli tylko wiążesz z Wielką Brytanią swoją przyszłość, ten kraj jest w stanie zapewnić Tobie, partnerce oraz dzieciom godne warunki życia za FREE. Dosłownie za darmo. Stopień biurokracji jest śmiesznie niski w porównaniu do tego w Polsce a formalności jest naprawdę niewiele. W załatwianiu wszystkich spraw pomagają urzędnicy a ponadto wszędzie jest cała masa lapidarnie przedstawionych informacji. Jest jednak ważne, abyś chciał z Wielką Brytanią związać swoją przyszłość i tutaj zostać niż wyciągnąć kasę i wrócić do Polski.

Z moich doświadczenia wynika, że Brytyjczycy chętniej widzieliby osiedlających się na wyspach emigrantów z Europy wschodniej niż muzułmanów. Niestety, rzeczywistość jest taka jaka jest- ani Polacy, ani Słowacy, Czesi, Litwini lub Łotysze po prostu nie chcą tutaj zamieszkać. Chcą zarobić i wrócić do kraju, nawet jeśli mają świadomość niższej stopy życiowej niż obecnie.

Czy planujemy kolejne dziecko? Tego jeszcze nie wiemy ale jeśli o mnie chodzi, to polubiłem tę robotę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz