Najlepsze Blogi

sobota, 22 października 2011

Cena małżeństwa. Uwaga - tekst dla ludzi o mocnych nerwach.

Kandydatki na żony wymagają dużo, a dają nie tak znów wiele. Chcą dla siebie jednocześnie przywilejów tradycyjnie męskich (wolność, autonomia, samorealizacja), ale również tych uznawanych za raczej kobiece (bezpieczeństwo materialne i społeczne oraz oparcie).


Jak wynika z badań, zdecydowana większość młodych kobiet chciałaby wyjść za mąż, i to niekoniecznie dlatego, że męskie szowinistyczne społeczeństwo poddało je od dzieciństwa ukierunkowującemu treningowi (gumowy słodki dzidziuś, kuchenka, mebelki jak prawdziwe), ale raczej ze względu na to, że są bystre i widzą jak jest: małżeństwo jest układem dobrze zaspokajającym potrzeby kobiety. Oczywiście jeśli tylko potrafią one się w nim przytomnie umościć. Z kolei dla mężczyzny, ślub to inwestycja coraz mniej opłacalna. Mężczyźni z młodszego pokolenia odwlekają ślub, jeśli w ogóle zamierzają go brać.

Jeśli wierzyć antropologom, małżeństwo monogamiczne samo w sobie jest porażką podstawowej strategii prokreacyjnej samca, bazującej na zapłodnieniu maksymalnej liczby partnerek. Mężczyźni byli zmuszeni z tego wzorca zrezygnować, bo nadprodukcja przypadkowo poczętych dzieci przestała być akceptowalna moralnie, społecznie i ekonomicznie. Przestawili się zatem z ilości na jakość i zaczęli dbać o mniejszą liczbę dzieci poczętych z jedną partnerką, a nie z wieloma. To sytuacja dla kobiet bardzo korzystna.

Zwłaszcza że kandydatki na żony wymagają dużo, a dają nie tak znów wiele. Chcą dla siebie jednocześnie przywilejów tradycyjnie męskich (wolność, autonomia, samorealizac ja), ale również tych uznawanych za raczej kobiece (bezpieczeństwo materialne i społeczne oraz oparcie). W dodatku trudno im się zgodzić na koszty związku: konieczność dostosowania się do drugiej osoby, obowiązki, odpowiedzialność. Nie muszą i nie chcą prasować koszul, gotować codziennych obiadków, mieć wyłączności na reprezentację rodziny na wywiadówkach i być dyspozycyjne seksualnie na żądanie.

Mężczyzna z klasą, ale "w spódniczce"

My, współczesne kobiety uważamy, że mężczyzna powinien uczestniczyć w obowiązkach domowych, również - a może zwłaszcza - takich, których nie lubi: zmywaniu, praniu czy zmianie pieluch, a same bardzo się obruszamy, gdy wyraża zdziwienie, że nie pojechałyśmy do wulkanizatora z przebitą przez nas oponą. („Ja miałam to zrobić? Chyba sobie żartujesz?! Przecież nie dałabym rady, zresztą nawet nie wiem, gdzie jest ten warsztat."). Oczekujemy, że mąż wypełni PIT, naprawi pralkę, da w prezencie najnowszy krem odmładzający za 700 zł i zawsze obiegnie samochód dookoła, aby otworzyć drzwi. Chcemy, żeby nam opowiadał o swoich sprawach zawodowych, a nie lekceważąco zbywał „Przecież i tak to cię nie interesuje", ale po trzech minutach relacji o ważnych negocjacjach, gdzie odegrał pierwszoplanową rolę, wykrzykujemy „To Marek też tam z tobą był? Nic mi nie mówiłeś, że już wrócił. A wiesz, że jego żona chyba ma kogoś?".

Politykę finansową ustalamy w duchu zasady „Co moje, to moje, a co twoje, to jeszcze zobaczymy". Żądamy szacunku dla naszej pracy zawodowej („Zrób dzieciom kolację, bo ja mam raport do zrobienia na jutro."), ale jej finansowe owoce traktujemy jako własny prywatny dochód, który zagospodarowujemy zgodnie z naszymi potrzebami, podczas gdy zarobki męża mają być pod naszą kontrolą.

Tete-a-tete spod znaku Wenus

Nie chcemy być traktowane jak zabawki seksualne - laleczki dostępne na życzenie dla rozładowania rozmaitych męskich napięć, ale same traktujemy naszych partnerów jak misie-pluszaki, w których ramiona wtulamy się, gdy jest nam zimno, smutno i źle, szepcząc przy tym „Chcę się tylko przytulić... taka jestem nieszczęśliwa... na nic nie mam siły". Żądamy, by nasz nowoczesny partner rozumiał, że bliskość fizyczna może być wyrazem nie tylko pragnień seksualnych, ale i czułości, natomiast same nie zamierzamy uznać, że konstrukcja typowego mężczyzny uniemożliwia wytrzymanie dwóch tygodni* czysto platonicznych przytulanek.

Oczekujemy, że - zgodnie z zaleceniami tygodników kobiecych - nasz partner zapewni nam po kilka orgazmów na życzenie, znajdzie punkt G i wszystkie inne punkty, rozbudzi w nas nieznane nam dotąd pokłady seksualności, a przy tym będzie jak po Viagrze (chociaż poczułybyśmy się zdradzone i oszukane, gdyby rzeczywiście ją zażywał), ale nie zamierzamy w najmniejszym stopniu zachowywać się uwodząco, bo przecież erotyczna prowokacja poniża kobietę i czyni z niej podległą samicę. Bez fałszywego wstydu pokazujemy partnerowi nasze fizyczne defekty, bo jeśli kocha, to musi akceptować nas w pełni.

W zakresie prokreacji wyznajemy bezkompromisową formułę „Mój brzuch należy do mnie". Chcemy rozstrzygać o zajściu w ciążę, a nawet jej utrzymaniu lub nie, ale mężczyźnie nie dajemy prawa do decyzji o poczęciu („No tak, to fakt, mówiłam, że biorę pigułki, bo od dwóch lat biorę... Ale zapomniałam, że akurat zrobiłam przerwę, bo mi lekarz zalecił. No i stało się. Co, nie jesteś zadowolony? Jak nie chcesz, to sobie poradzę, sama urodzę i wychowam."), ani o tym, czy dziecko ma się urodzić („Jak będę chciała, to usunę, a tobie nic do tego.").

Chyba nigdy nie miałyśmy takiej szansy stworzenia korzystnego dla kobiet modelu relacji męsko-damskich jak teraz. I tę właśnie szansę krok po kroku marnujemy. Za kilka pokoleń nasze następczynie będą się mogły rozkoszować towarzystwem damskich bokserów oraz mężczyzn homoseksualnych z wyboru, rozmnażających się przez klonowanie.

Fragment pochodzi z książki "Para z dzieckiem", wyd. Jacek Santorski & Co Agencja Wydawnicza, Warszawa 2005.

18 komentarzy:

  1. Jakie to prawdziwe.... Aż strach pomyśleć....

    OdpowiedzUsuń
  2. nie od dziś podejrzewałem że za wzrostem liczby homoseksualnych zachowań u mężczyzn stoją właśnie kobiety ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet jeśli tekst nieco przerysowuje rzeczywistość i nie są owe postawy tak znów powszechne, to jednak sporo w nim prawdy i warto się zastanowić przez moment nad tym, co tu napisano. Czasem mam podobne odczucia i rośnie we mnie mizoginizm. Jeszcze walczę...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak facet jest głupi i się daje robić w konia to ma na co zasłużył.

    Niestety - trzeba odsiać wiele atrakcyjnych seksualnie samic, żeby trafić na jedną normalną.

    Z tymi psychicznymi można oczywiście chodzić do łóżka wykorzystując ich własną strategię (przed ślubem wersja demo), ale ZAWSZE W GUMIE.

    I w ten sposób to my kontrolujemy sytuację.

    Tak na oko jedna na 20-30 jest: w miarę atrakcyjna, nie głupia i nie toksyczna. Jak taką znajdziemy to walimy jak w dym.

    PS. Jednak warto obadać potencjalną teściową - ja wiem, że to klisza, ale niestety działająca klisza...

    OdpowiedzUsuń
  5. @Michał

    Jeżeli chodzi o teściową- zawsze warto przyjrzeć się tej osobie ponieważ jest to przecież matka ewentualnej przyszłej żony i tak jak ona się zachowuje bardzo dużo mówi o przyszłej kandydatce na żonę, którą przecież "teściowa" wychowywała. Tutaj trzeba też dodać, że warto w ogóle zwrócić uwagę na całą rodzinę. Osoba teścia też jest bardzo ważna, nie wiem czy nawet nie ważniejsza, bo dla ewentualnej przyszłej żony był to pierwszy i najważniejszy mężczyzna w życiu. Znam kilka kobiet, które są "zryte na maxa" właśnie przez to, że miały ojców potworów. Trzeba potem zaistnienia bardzo sprzyjających warunków środowiskowych aby taka kobieta mogła się uwolnić od uprzedzeń wobec mężczyzn. Niestety, przeważnie kobiety wychowywane przez pojebanych ojców często szukają nieświadomie mężów zbliżonych typem osobowości do ich ojców, jakby chciały w końcu "zdobyć tę miłość" której od ojca nigdy nie doświadczyły. Przykre to, ale w 99% napędzają tylko błędne koło.

    "Zawsze w gumie" to podstawa. To do mężczyzny ma należeć decyzja o posiadaniu dzieci. Idąc z kobietą do łóżka trzeba pomyśleć tą większą głową. Kobiety mają taki okres w życiu, że "parcie na dziecko" jest u nich tak silne, że nie ma znaczenia czy to dziecko będzie miało ojca, czy jest zapewniony chociaż podstawowy byt materialny itd itd. Działa u nich instynkt samozachowawczy + presja środowiska: "bo koleżanka już ma", bo "po 30-stce to już mogą być powikłania" i inne podobne bzdety. I może to zabrzmi strasznie, ale są kobiety którym lepiej nie dawać gumy do wyrzucenia, ale pilnować nasienia jak oka w głowie. Wiem, że to brzmi straszliwie, ale niestety takie przypadki się zdarzają... Decyzja o pójściu do łóżka jest decyzją kobiety i mężczyzny, ale to mężczyzna ma nasienie które przekazuje kobiecie. Śmiesznie to brzmi, ale czy nie jest prawdziwe?

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie jest śmieszne i oczywiście jest co nieco straszliwe. Ale absolutnie nihil novi:

    http://www.youtube.com/watch?v=56hiB4eTzBE

    W ogóle polecam starego Cohena - dla tych co myślą, że pisał tylko pościelówy może to być odkrycie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój ojciec powiedział mi żebym sie nie żenił, ponieważ małżeństwo to gehenna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jestem kobietą, mój powiedział mi, że małżeństwo to kajdany, miał rację

      Usuń
  8. @Rich

    Ojczym mojego kumpla powiedział do niego, aby sobie nigdy nie szukał kobiety z dzieckiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Trochę przerysowane, ale dużo prawdy w tym tekście. Szwagier właśnie pogonił w sumie dobrą żonę, by odejść do "ładniejszej" (nie wiem, gdzie on ma oczy). Za to nie wierzyłem wczesniej, że w ogóle moga istnieć takie zołzy. Najpierw wrobiła go w dziecko, którego nie chciał, potem żąda ślubu i pieniędzy. Dużo pieniędzy. O obiadach, prasowaniu koszul czy seksie może już zapomnieć. O awanturach nie.
    I faktycznie - nalezy dokładnie sprawdzać rodziców dziewczyny. Jej są naprawdę toksyczni, nawet jej nie wychowywali, tylko podrzucili babci.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mozna dosac jeszcze kilka spraw, ale zgadzam sie calkowicie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dokładnie tak, szukając partnerki na stałe, z przeznaczeniem na żonę trzeba bliżej przyjrzeć się rodzince, zwłaszcza teściom, przecież pierwsze wzory zachowań itd. pochodzą od nich.

    I myśleć tą większą głową ;)

    Dobrze jest też pomieszkać trochę razem przed ślubem, aby się lepiej poznać. I nie chodzi mi o łóżko ale o zwykłe codzienne sprawy. Inaczej się poznaje kogoś kto przychodzi na 3h na randkę odpicowany itd., a inaczej kogoś w normalnych, codziennych sytuacjach. A później śmieszą mnie opowieści, że on/ona po ślubie "się zmienił". Really? A może nigdy taki/taka nie był?

    OdpowiedzUsuń
  12. Bo kobiety to potrafią być okrutne....Zresztą my mężczyźni wcale lepsi nie jesteśmy...W każdym bądź razie dużo jest prawdy w komentarzach tutaj zamieszczonych....

    OdpowiedzUsuń
  13. Faceci też nie są lepsi od kobiet. Wymagania wygórowane wobec kobiet też mają. Ta sytuacja jest w dwie strony a nie w jedną. Małżeństwo to gehenna, to fakt i dla tego nie wyjdę za mąż i nie będę miała dzieci :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czego oczekuje normalny facet od normalnej kobiety? Poza seksem.

    OdpowiedzUsuń
  15. @Beatus

    Cały artykuł o tym jest. Czytać nie umiesz?

    OdpowiedzUsuń
  16. e wyrzywacie sie
    dzisiaj od baby tylko jednego sie wymaga non stop
    nie dziwota że baby do bab wolą chłopy do chłopów
    w y p a c z e n i e tej kultury XXI wiek

    OdpowiedzUsuń
  17. No tak, jak się bierze za żonę kobietę wychowaną na poradnikach typu Pani domu czy Cosmopolitan, a facet po pracy w biurze ma oczekiwania jak górnik po szychcie to tak jest. Smutne.

    OdpowiedzUsuń